Sezon 2017 rozpoczął się 3 tygodnie temu jak zawsze w Melbourne. Grand Prix Australii wygrał mój ulubieniec Sebastian Vettel z teamu Scuderia Ferrari pokonując Lewisa Hamiltona z Mercedesa-AMG Petronas. Tydzień później w Chinach role się odwróciły. Ostatnia niedziela w Bahrajnie znowu szczęśliwa dla Vettela i czerwonego bolidu. Niemiec prowadzi w klasyfikacji generalnej kierowców, a Ferrari w konstruktorów. Ta pasjonująca walka między "gwiazdą" a "czarnym koniem" wpłynęła właśnie na tego posta.
Przyjrzyjmy się zatem tym cudnym maszynom.....
Zacznijmy od Merca. Model na 2017 rok, nosi dość skomplikowaną nazwę F1 W08 EQ Power+. Posiada silnik o mizernej pojemności 1.6 litra V6 z turbo. Mocy dokładnej producent nie podał ale wiemy, że wynosi około 700KM. Taki bolid przyspiesza do setki w 1.7s! Niewiarygodne prawda? Odkąd wprowadzono malutkie "eko" silniki z V6, niestety nie możemy się już raczyć tym charakterystycznym jazgotem, gdy auto śmiga przed naszymi oczami z prędkością ponad 300km/h. Jednym słowem fani są wściekli. Kierowcy z resztą też!
Bolid z Maranello (SF70H), nazwany tak na rocznicę 70-lecia powstania marki, także posiada silnik niewiele większy niż karton mleka czyli to nieszczęsne 1.6. Wszystkie parametry są takie same, natomiast diabeł tkwi w elektronicznych szczegółach wspomagających spalinowy motor, systemach KERS (system odzyskiwania energii kinetycznej) i DRS, (system redukujący opór powietrza), nie mówiąc już o geniuszu kierowców. To wszystko wpływa na to, że od tylu lat podziwiamy z wielkim zapałem i pasją ten niezwykły sport jakim jest Formuła 1.
Przyznam szczerze, że jestem godzien uznania dla Mercedesa za jego dotychczasowe osiągnięcia w tej dyscyplinie, ponieważ no.....umówmy się, koncern ze Stuttgartu raczej kojarzy się z "normalnymi samochodami" dla zwykłych ludzi, a to co wspólnie z Petronasem, a wcześniej z Mclarenem zrobili to naprawdę szacuneczek! Co do Ferrari, to oczywiście znamy wszyscy ich historię i wszelkie rekordy w ilości zdobytych tytułów i wygranych wyścigów. Niestety ostatnie lata nie należały do Włochów, więc teraz dzięki Sebastianowi Vettelowi, Ferrari znowu może powrócić na szczyt! Na razie tak to wygląda i tego im z całego serca życzę! Teraz kierunek Sochi!
Redaktor naczelny
F.L.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz