Witam Was serdecznie w ten piątkowy wieczór! Wyobraźmy sobie, że mamy za zadanie skonstruować samochód, który będzie naszą dumą narodową, symbolem postępu i rozwoju motoryzacji w Polsce, towarem eksportowym podbijającym zagraniczne rynki. Piękna wizja, nieprawdaż...? Otóż tak też się może stać już w niedługim czasie, ponieważ warszawska firma Arrinera S.A. wypuściła swój najnowszy, eksperymentalny pojazd, Hussarye GT. Czy możemy liczyć na jej międzynarodowy sukces? Przekonajmy się zatem! ZAPRASZAM!
Najnowsze dzieło raczkującej Arrinery, to 2-drzwiowe coupe nawiązujące do modeli przeznaczonych głównie do wyścigów torowych. Potwierdzeniem tego, jest bardzo niskie zawieszenie, czy masywny spojler. Aby zminimalizować masę auta, do konstrukcji użyto materiałów takich jak włókno węglowe i aluminium. Wnętrze wypełnia kevlar. Całość sprawia, że samochód waży 1250kg. Co pod maską? 7003cm3 V8 o mocy 505KM pozwalające spokojnie rozpędzić się do 300km/h. Cena podawana przez producenta wynosi 229000$, czyli prawie 1mln zł. Warto wspomnieć, że przy tworzeniu projektu "Polskiego Ferrari" brali udział specjaliści z Politechniki Warszawskiej.
Tyle faktów, teraz moja dwojaka ocena w tej sprawie...
Jako patriota, jestem pełen uznania i podziwu dla inżynierów Arrinery. Jestem dumny i szczęśliwy, że Polska będzie mieć swoje superauto na arenie międzynarodowej. Chociaż nie kwapię się do zachwalania jego wyglądu, wiem, że z pewnością wsadzono w ten projekt mnóstwo serca, potu i być może nawet krwi, a przede wszystkim czasu, jednak teraz włącza mi się tryb chłodnej głowy i stonowanego entuzjazmu. Jako dziennikarz motoryzacyjny, nie jestem do końca pewien, czy na obecną chwilę Polsce potrzebny jest supersamochód. Uważam, że przed podbojem zagranicznych rynków, powinniśmy stworzyć normalny produkt dla normalnych ludzi. Polsce brakuje przede wszystkim seryjnie produkowanych pojazdów klasy średniej. To prawda, że nigdy nie byliśmy motoryzacyjną potęgą, ale w mojej ocenie najwyższy czas to zmienić. Mało kto pamięta FSO, czy Polskiego Fiata, dlatego sugeruję, żeby nie brać przykładu z Duńczyków i ich Zenva ST1, które okazało się niewypałem, tylko nabrać doświadczenia w najnormalniejszej na świecie produkcji zwykłych samochodów osobowych.
Czy Arrinera Hussarya GT podbije świat? Wątpię, ale póki co, bądźmy powściągliwi z wydawaniem wyroków, gdyż to dopiero początki "Polskiego Ferrari". A co Wy sądzicie o naszej potencjalnej dumie narodowej?
Redaktor naczelny
F.L.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNa tą chwilę takie auto u mnie pozostaje w sferze marzeń ale muszę przyznać, że ja również jestem zadowolony ze swojego samochodu. Rozważam także możliwość ściągnięcia pojazdu ze Szwajcarii i jak napisano w https://kioskpolis.pl/sciaganie-auta-ze-szwajcarii-oplaty/ myślę, że warto rozważyć taką możliwość.
OdpowiedzUsuń